Teoria vs praktyka - lepiej opierać się na nauce czy własnym doświadczeniu?

10 grudnia 2020 Autor: Arkadiusz Matras

W czasach, kiedy Twój idol zachęca fanów do picia trucizny, bo mu za to zapłacili [1], kiedy 8 na 9 osób z największymi zasięgami w kraju nie jest godnych zaufania w sprawach dotyczących diety [2], my nadal wierzymy niewykształconym osobom, wyśmiewając „chudych szczurków, którzy czytają badania” [3]. Ah… pora wyjaśnić parę rzeczy.

Teoria vs praktyka - lepiej opierać się na nauce czy własnym doświadczeniu?

Spis treści

Jaką przewagę mają teoretycy

Jak powiedział Yogi Berra – W teorii nie ma różnicy między teorią a praktyką. W praktyce jest.

Zastanawiałeś się więc, dlaczego miałbyś wierzyć szczupłemu naukowcowi – np. Jornowi Trommelenowi mówiącemu, że 1,6 g białka jest wystarczające do budowy masy mięśniowej dla większości osób, a nie swojemu kumplowi, który ma 45 cm w łapie na żyle i mówi, że na masie to minimum 2,5 g białka, a w dodatku powinieneś liczyć tylko białko pochodzenia zwierzęcego? Przecież kumpel osiągnął to do czego Ty dążysz, więc powinien się znać na temacie.

Pytanie, czy gdyby jego dieta była oparta na wytycznych płynących z badań naukowych to nie miałby 47 cm w bicepsach i mniejszego ryzyka zaburzeń odżywiania? To pytanie zostawię otwarte, ale jako sugestię przedstawię wyniki badania, w którym zawodnicy stosujący naukowe rekomendacje podczas maratonu ukończyli go 4,7% (10:55 min) szybciej niż osoby żywiące się wedle własnych przekonań [4].

To nie jedyne badanie, które ukazuje większą skuteczność osób opierających się na nauce, a nie swoich przekonaniach. Przykładowo, kulturyści ładujący węglowodany przed wyjściem na scenę często doznawali biegunek (być może zjedli zbyt dużo błonnika, FODMAP czy płynów hipertonicznych). Jednak zawodnicy, którzy współpracowali z dietetykiem, nie mieli takich problemów [5]. Sportowcy współpracujący z dietetykiem budowali też więcej masy mięśniowej  niż wtedy, gdy sami planowali sobie dietę [6].

Są też smutniejsze statystyki niż mniejszy biceps czy sraczka – osoby chorujące na nowotwory, które korzystają z szamańskich porad zamiast normalnego leczenia, umierają 2,5x częściej [7]. W kontekście naszego posta, jest to pierwsza grupa osób. Praktycy, którzy nie mają wiedzy teoretycznej i/lub negują twarde dowody naukowe. Nie polecamy korzystania z ich porad, bo często można sobie zrobić więcej złego niż dobrego.

Przeczytaj także: Jak schudnąć 5 kg bez płacenia pseudotrenerowi

Potrzebujesz konsultacji z dietetykiem? Przestań się dręczyć i oddaj się w ręce specjalisty. Pomogliśmy ponad 20 000 osób osiągnąć cel, a nasza opinia w Google to 5/5 na podstawie ponad 390 opinii. Szybkie, smaczne i indywidualne diety online to nasza specjalność.

Jaką przewagę mają praktycy

Druga grupa osób to „Strażnicy PubMedu”, którzy nie użyją papieru po wizycie w toalecie kiedy nie podeślesz im badania czy lepiej zrobić to prawą czy lewą ręką. Problem w tym, że nie na wszystko mamy badania naukowe. Nauka stale się rozwija i wiele tematów jeszcze jest niezbadanych. 5 lat temu „strażnicy PubMedu” śmiali się z kulturystów, którzy jedli twaróg przed snem, bo „przecież liczą się tylko kalorie i makro, a nie to co jesz”. Najnowsze badania pokazały jednak, że coś w tym może być i osoby jedzące długowchłanialne białka przed snem (jak kazeina) mogą w perspektywie kilku miesięcy zbudować trochę więcej masy mięśniowej (choć ten temat nie jest do końca zbadany) [8].

Można więc powiedzieć „sportowcy wiedzieli o tym szybciej niż naukowcy” – i często tak jest, że to właśnie praktycy wpadają na jakiś pomysł pierwsi, a dopiero potem naukowcy go weryfikują. Czasem te pomysły są trafione (np. picie coca-coli przez kolarzy), a czasem nietrafione (suplementacja BCAA przy odpowiedniej podaży białka). Nie chcę tu nawet poruszać tematu „teoretyków” którzy skomponują idealną dietę na papierze, ale nikt nie będzie w stanie jej przestrzegać – 74 g ryżu na obiad, żeby makro się zgadzało czy niesmaczne posiłki okraszone komentarzem „to ma działać, a nie smakować.” – pewnie zdajesz sobie sprawę, że takie podejście też nie jest dobre.

Przeczytaj także: Dieta DASH – najzdrowsza dieta na świecie

Co najlepsze, praktycy też robią swego rodzaju badania naukowe. Na swoich podopiecznych testują różne strategie i patrzą, która działa lepiej. Jednak ryzyko wyciągnięcia błędnych wniosków z takich „badań” jest w opór większe niż w pracach publikowanych w recenzowanych czasopismach naukowych. Wchodzi tu w grę liczebność grupy badanej, efekt placebo, efekt nocebo, grupa kontrolna i mnóstwo innych czynników. Twój trener może przeprowadzić takie badanie na 10 osobach, kiedy dowody naukowe tworzą setki czy tysiące badaczy, którzy poświęcili temu całe życie i przeprowadzają badania o różnej metodologii, często z bardzo zaawansowanym sprzętem.

EBM czyli medycyna oparta na dowodach

No i doszliśmy tym samym do odpowiedzi na najważniejsze pytanie. Czym jest to słynne EBM, nad którym tak wielu z nas się brandzluje? Jest to akronim od evidence based medicine, czyli medycyny opartej na dowodach. Czasem próbuje się ten akronim spolszczyć do POWAP (praktyka medyczna oparta na wiarygodnych i aktualnych publikacjach). Po samej definicji mogłoby się wydawać, że publikacje naukowe są więc ważniejsze niż praktyka. Ale nic bardziej mylnego.

Jak przeczytamy w artykule Polskiego Instytutu Evidence Based Medicine „Wyeksponowanie w nazwie danych z badań naukowych (evidence) nie oznacza, że wystarczają one do podejmowania decyzji klinicznych lub odgrywają w tym procesie najważniejszą rolę. W ten sposób podkreślono jedynie fakt, że są niezbędne i trzeba je umiejętnie wykorzystać.” [9]. Aby być dobrym specjalistą powinieneś mieć zarówno zaplecze teoretyczne jak i praktyczne! 

Podejście praktyczno-teoretyczne

Kiedy kochasz śledzie i kiszonego ogóra, a trafisz do teoretyka z nadciśnieniem – ten ułoży Ci dietę niskosodową, której nie będziesz w stanie wprowadzić w życie. Skrajny praktyk oleje nadciśnienie i powie „zjedz sobie 2 g soli przed treningiem, zobaczysz jaka pompa będzie na treningu”. Dobry specjalista rozważy za i przeciw i wyważy dietę tak, abyś był w stanie się jej trzymać i żeby maksymalnie poprawiała Twoje zdrowie. Tym w praktyce powinno być EBM.

Podsumowanie

Reasumując, będąc dumnym z reprezentowania nurtu EBM, nie zapominajmy, że EBM to nie tylko badania naukowe. Równie ważne, a niekiedy ważniejsze wydają się umiejętności i doświadczenie dietetyka/trenera który na podstawie własnych obserwacji będzie w stanie zdecydować, które z narzędzi oferowanych przez naukę będzie najlepsze dla jego podopiecznego. Uczmy się od siebie nawzajem – praktycy od teoretyków, a teoretycy od praktyków. Jedyne co powinno się publicznie tępić to plucie przez samozwańczych guru na dotychczasowe osiągnięcia nauki. Doskonale pamiętamy jak straszyli glutenem, nabiałem, jak wychwalali olej kokosowy i garści suplementów, które robiły więcej złego niż dobrego. Taka „praktyka” to zwykłe szamaństwo.


Czytaj także